Róże chińskie w moim ogrodzie.

Ogród mój, ma już 25 lat i drzewa oraz krzewy, które w zamyśle miały tworzyć w nim szkielet kompozycyjny, bardzo się rozrosły i wniosły w wianie sporo cienia . Zjawisko samo w sobie nie jest niczym nadzwyczajnym, ale przez to mam niewiele miejsc, w których mógłbym z powodzeniem uprawiać róże chińskie, które wszak uwielbiają pławić się w słońcu. Niemniej, mam ich kilka , a pierwszą była niezawodna  Old Blush.

old-blush2 old-blush-cl

Zdawałem sobie sprawę z tego, że nie jest ona szczególnie piękna, / choć w tym roku , jej kwiaty były uformowane wyjątkowo atrakcyjnie/ale chodziło mi o wyhodowanie jakiejś interesującej siewki z jej udziałem. Jednakże mimo tego, że owoce zakłada chętnie i łatwo i bez problemów dojrzewają w gruncie , to jednak siewki jej nie były interesujące. Podobnego zdania jest również Pan Jacek Kondratowicz.

Po jakimś czasie przeczytałem w American Rose Annual z roku 1946 artykuł, gdzie autor Maurice Merril rozprawiał się z rzekomą delikatnością tej grupy róż. » Czy róże chińskie są delikatne? – pytał. Postanowiłem sprawdzić praktycznie jak to jest u nas. Wprawdzie już wcześniej miałem Gruss an Tepliz R. Geschwinda, ale co by się o niej nie powiedziało, nie jest to róża stricte chińska – natomiast w uprawie zachowuje się jak mieszaniec herbatni i tak była przeze mnie traktowana. Natomiast pędy, liście i kwiaty wskazywały by na bardzo bliską proweniencję z różą chińską.

To może jeszcze  bliżej  centrum problemu. Miałem ochotę na General Schablikine ze względu na urodę kwiatu , ale nie było tak łatwo ją kupić. Skończyło się więc na  Comtesse du Cayla.

comtese-cayla comtesse-du-cayla_0

Mimo  zdecydowanie  pięknie brzmiącej nazwy, kwiaty okazały się  mało atrakcyjne. No dobrze, są niezłe, ale tylko przez jeden dzień. Nadto ich wybarwienie nie przypomina tych egzemplarzy, które pławią się w słońcu Włoch czy południowego wybrzeża Francji. Co do zimy, to posadziłem je nieco głębiej niż zwykłem to czynić i na co praktyka wskazuje.  W efekcie kwitnienie się znacznie opóźniło. Za to zimę zniosła bez problemu a tegoroczna  przypominała wszak zimy prawdziwe, Kwitnienie jej  ma charakter ciągły jak Pan Bóg  przykazał.

Nieco później posadziłem w sporej donicy – z zamiarem zimowania jej w domu

sophies-perpetual sophies-perpetual3

Sophie’s Perpetual i choć sadzonka była z gołym korzeniem i wyglądała niezwykle nędznie, to wzrost podjęła prawie natychmiastowo i już po miesiącu obdarzyła mnie obfitym i trwającym  prawie dwa miesiące kwitnieniem. Po czym wbrew swej nazwie  udała się na ponad miesiąc trwający spoczynek.  Z kwitnieniem jesiennym było w porządku, tylko kwiaty okazały się być wyraźnie mniejsze, za to intensywniej wybarwione. Pobrałem od niej sadzonkę, która się bardzo ochoczo ukorzeniła i w październiku dała pierwszy kwiat. Chciałbym tu podkreślić , że kwiaty jej są wielkiej urody i przyzwoicie trwałe. Bardzo przypominają Gruss an Tepliz. Wspomniane kwitnienie jesienne nie zadowoliło mnie, głównie dlatego, że kwiaty były wyraźnie mniejsze niż kwitnienia wiosennego.

hermosa

Kolejna, to Hermosa. To odmiana mało znanego francuskiego hodowcy Marchesseau z roku 1832. Kwiaty choć średniej wielkości są w porządku i kwitnienie ma też bardzo obfite. W roku 2024 zaprezentowała się  z jak najlepszej strony, choć wcześniej miewała przygody z czarną plamistością. Po ledwie dwu latach uprawy, nieodpowiedzialnym byłoby wyciąganie jakichś dalej idących wniosków, ale  w roku 2024 bardzo mi się podobała . Kwitła  trzema falami i bardzo obficie. Prezentowała się dobrze, choć krzew miał znacznie mniejsze rozmiary niż możemy to spotkać w opisach odmianowych.

Arethusa W.Paula , to pomyłka. Kwiaty niewielkie bez  jakiejkolwiek wartości zdobniczej. . Kwiat zaraz po rozwinięciu się w fazie półpąka przez parę godzin wygląda jako tako. Potem to już tylko beznadziejny pędzelek. Do usunięcia, choć kwitnie obficie i wygląda na odporną na choroby grzybowe.

Za to duże nadzieje wiążę z Marie van Houtte.

marie-van-houtte-2 marie-van-houtte2_0

Piszę tu o niej, choć powszechnie klasyfikuje się ją jako herbatnią. Jest to jednakże czystej wody kazuistyka. Bardzo bowiem podoba mi się taka oto definicja: Herbatnie, to pachnące herbatą róże chińskie. Zgodnie z tą definicją każda róża herbatnia jest chińską, ale nie każda chińska jest herbatnią. Sadzonkę tej odmiany otrzymałem wiosną w prezencie od Pana Tadeusza Kurka i do gruntu wysadziłem ją dopiero w roku 2024. Wypowiem się o niej na wiosnę przyszłego roku jak przezimuje i zakwitnie- choć już jesienią dała kilka kwiatów.

Mam jeszcze Mlle. Cecile Brunner. Zdecydowana większość autorów widzi ją jako polyanthę. Dla mnie jednakowoż z charakteru i wyglądu będzie to miniaturowy mieszaniec róż chińskich i jako taka  wyląduje w przyszłym roku na rabacie z różami miniaturowymi. Z tego co  zdążyłem zaobserwować, kwitnie w miarę ciągle i obficie, ale jej kwiaty choć  uwodzą nas przez krótki ukres czasu swą urodą, to jednak w masie sprawiąją przeciętne wrażenie. Ze względu na swą delikatną konstrukcję, może mieć problemy z zimowaniem w naszych warunkach.  Suchy mroźny luty 2025, da nam odpowiedź na wiele pytań.

Mr.Bluebird -Kwiaty – różowo fiołkowe, różowo purpurowe z wiekiem jaśniejące.  Kwiaty średnicy około 4 cm, złożone z 5-8 płatków. Kwitnie non stop , niewielkimi wiechami półpełnych kwiatuszków, ale niezbyt obficie. Zapach – lekki . Krzew wysokości około 50 cm. Jedna z najlepszych róż miniaturowych, idealna do uprawy doniczkowej, ale na rabacie też niczego sobie. Pochodzenie jej wg. hodowcy jest niezbyt czyste bo to siewka Old Blush z samozapylenia . Na tej bazie Ralph Moore snuje bardzo interesujące rozważania. Otóż w latach 1957- 1960 posiał wiele nasion uzyskanych z samozapylenia Old Blush. We wszystkich tych partiach pojawiło się wiele siewek o karłowym pokroju. Jedyną siewką, która została wprowadzona do handlu, była ta, która miała nieco większe liście i półpełne kwiaty w kolorze lawendowo-niebieskim (lub magenta). Ten wybór to właśnie Mr. Bluebird ” który nadto, łatwo rośnie z sadzonek i okazał się dość odporny na zimno. Wytwarza owocnie, które zawierają do pięciu nasion, ale kiełkowanie ich jest bardzo słabe. Były wśród tych siewek rośliny przypominające Rouletti. Polecam.

Generał Schablikine.

schablikine_11

Hodowca to Gilbert Nabonand z  roku 1878. Zdecydowanie najlepsza róża wyhodowana przez Nabonandów. Polowałem na nią ze względu na urodę kwiatu, które są chyba ciemno różowe, ale to tylko tak napisałem, bo jakże opisać ich zmienną i wprost niezwykłą kolorystykę. Średnica ich dochodzi do 10 cm, a ułożone są na wzór rozety z ponad 40 płatków. Kwitnienie ma charakter ciągły. Jej kwiaty to niezwykła mieszanka wiśniowego i miedzianego koloru, ładna jest na wszystkich etapach kwitnienia, które zaczynają  jako długie, eleganckie, lekko zwisające pąki, a kończą jako w pełni otwarte i ćwierćrozetowe kwiaty ze zwiniętymi płatkami. Pojawiają się pojedynczo lub w grupach liczących do pięciu sztuk, tak hojnie, jak i nieustannie . Zapach ma umiarkowany. Krzew jest rodzajem pnącza lub obszernego, wspaniale rozrastającego się w dobrych warunkach krzewu o bezkolcowych pędach do 2 m wysokości.

Jack Harknes w swojej wydanej w roku 1978 książce “Roses” tak pisze o tej odmianie; “Najprawdopodobniej to najlepsza z wielu róż herbatnich wyhodowanych przez Clementa, Gilberta i Paula Nabonandów. Wielkim honorem  jest móc uprawiać tę odmianę w swoim ogrodzie przez wzgląd na jej przepiękny kolor i elegancję. Nie spotykaliśmy jej zbyt często na wystawach różanych a to dlatego, że kwiaty jej mają budowę rozetową, która to forma nie cieszyła /wówczas/ oka jury sędziowskiego. Oczywiście , moim zdaniem, forma kwiatu nie powinna wpływać dyskwalifikująco, wszak jest równie dobra jak każda inna. I dziś gdyby wróciła moda na herbatnie, General Schablikine zajmował by w ogrodzie i na wystawach poczesne miejsce.”  tamże, str. 65.

Na wiosnę 2025 , kupiłem w szkółce Andre Eve, trzy chińskie ze stajni Nabonandów. A mianowicie:

Noella Nabonand – Wprawdzie HMF pisze o niej jako o formie pnącej, to jednakże w naszych trudniejszych warunkach jest to tylko krzew przypominający mieszańca herbatniego o nieco bardziej wiotkich pędach. Kolorystyka kwiatów niespokojna, jak to u róż chińskich, jednakowoż zbliżająca się do czerwieni.

Archiduc Józef – to bardzo atrakcyjna  róża, której  największym atutem jest niezwykła kolorystyka ładnie uformowanych kwiatów.

Papillon – To odmiana 0 bardzo ciekawie ukształtowanej budowie kwiatów przypominających rzeczone motyle.

Coś więcej   tych odmianach napiszę jesienią .

I jeszcze słów parę o kilku odmianach z pogranicza róż chińskich, ich bardzo bliskich kuzynów, na których to odcisnęły swe piętno.

Champney’s Pink Cluster - ktoś mógłby powiedzieć: Hola ,hola,  wszak   to mieszaniec piżmowy! I tak jest w istocie. To prapoczątek mieszańców piżmowych, ale z drugiej strony jest to  jak najbardziej mieszaniec róży chińskiej. Chciałbym o tej róży powiedzieć kilka ciepłych słów. Przede wszystkim jej kwiaty są większe niż u zdecydowanej większości współczesnych mieszańców piżmowych. Są też ładnej budowy i stosunkowo trwałe. Krzew  pięknie się zgęszcza i raźno przyrasta. Nie jest porażana przez czarną plamistość. Co do jego rozmiarów nie chciałbym się jeszcze wypowiadać. Podobnie jak i  o odporności na nasze niesympatyczne pogody zimowe.

Plaisanterie – wprawdzie ją też klasyfikuje się  jako mieszańca piżmowego, to jednak już sama kolorystyka kwiatów, ich zmienność,  zdradza bliską proweniencję z r, Mutabilis, która jednakże ma kwiaty zdecydowanie większe.

Z wymienionymi wyżej odmianami, zawarłem bliższą znajomość, ale chętnie przyjrzał bym się jeszcze bliżej takim okazom jak: Empress of China, Furstin Esterhazy, Viridiflora, Perle D’Or, i wielu innych. Świat niby się zglobalizował, ale w samych Chinach wiele w ogrodnictwie się dzieje. Powstają nowe odmiany , z mroków niepamięci wydobywane są również kreacje starych mistrzów. Niestety, bariera językowa /i nie tylko/ skutecznie nas od tych kreacji oddziela, tak jak gdyby na początku XIX wieku.

No i w końcu trzeba by odpowiedzieć na to pytanie które jeszcze nawet nie padło , ale należy je w końcu postawić. To jak? Uprawiać chińskie róże?

Zdecydowanie tak.

Bezsprzecznie mają ów ukryty urok róż pierwotnych. Dla tych wszystkich, którym się już znudziły nasze mieszańce herbatnie, obserwacja odmiennego charakteru wzrostu róż chińskich da wiele satysfakcji. Delikatność i ulotna uroda ich kwiatów jest po równi irytująca jak i intrygująca, a odporność na czarną plamistość ponadprzeciętna. Jeżeli będą się utrzymywały łagodne zimy, dadzą nam wiele radości, jeżeli natomiast przyjdzie seria ostrzejszych – wówczas będziemy się martwić, ale – tak mi się wydaje – nie bardziej niż w przypadku mieszańców herbatnich.

 

Napisz komentarz

You must be logged in to post a comment.