Jak to z różami chińskimi było

Chiny , to kraina przewspaniałej kultury i morza tajemnic. Zwłaszcza dla Europejczyka. To również kraj, gdzie niebywale rozkwitła i rozwinęła się kultura ogrodnicza. W Europie historia ogrodnictwa ozdobnego sięga ledwie średniowiecza , do pewnych wyizolowanych enklaw jakimi były na ten przykład klasztory. Zjawiskiem kulturowym staje się dopiero w XIX wieku  a elementem kultury masowej jeszcze później , dopiero w drugiej połowie XIX wieku. Niezwykle barwnie opisuje to  pastor Samuel Hole, relacjonując swoją wizytę  na wystawie róż zorganizowanej na prowincji angielskiej przez grupę zapaleńców hobbistów – zwykłych robotników, Opis ten szokuje nawet dziś. Nie było to wówczas  tanie hobby. Wyhodowanie róż jakości wystawowej wymagało bowiem posiadanie szklarni a nowości kosztowały majątek. Skąd więc owi robotnicy hobbyści różomaniacy brali pieniądze na to swoje kosztowne hobby?  Proszę Państwa, oni sobie po prostu odejmowali od ust. Angielscy zadeklarowani piwosze wypijali to jedno czy dwa piwa mniej by móc odłożyć tych klika funtów na swoje hobby. Hala wystawowa?  to miejscowa piwiarnia. Jak opisywał to rev. Samuel Reynolds Hole,gy przybył tam na wystawę, jeszcze było czuć w niej zapach  piwa. Flakony ? Jakiż kłopot! Użyto butelek po piwie! Gdy wracał do domu obdarowany bukietem wystawowych róż, wszyscy oglądali się z zazdrością a już nikt nie dał wiary/ Pastorowi!/ że róże te wyhodował nie jakiś suto opłacany pałacowy ogrodnik a zwykli robotnicy,  których oni mijają obojętnie codziennie gdy ci zdążają do pracy. Taak! Ale róże wystawowe, mogły narodzić się  dopiero dzięki łaskawemu wstawiennictwu róż chińskich. Róże europejskie bowiem mimo swej niezaprzeczalnej urody, nie miały walorów wystawowych. miały zbyt krótki żywot,  kwiaty ich były zbyt delikatne. To interesujący paradoks , bowiem róże europejskie, owe centifolie i damasceny świetnie przystosowały się do warunków klimatycznych Europy i  nie tylko , że nie przemarzały , ale również nie chorowały, odporne były też na miejscowe szkodniki. Natomiast róże z Chin były delikatne jako rośliny i nieodporne na niższe temperatury. Za to ich kwiaty  subtelnie wyglądające, jak gdyby były zbudowane z najlepszych gatunków jedwabi, kwiaty miały znacznie trwalsze a nadto  w kontraście do róż europejskich kwitły praktycznie ciągle a niektóre odmiany nie wymagały nawet spoczynku zimowego.

Fakt istnienia róż o zupełnie innej charakterystyce i budowie , przebijał się do świadomości Europejczyków bardzo powoli. Pierwsze ślady obecności róż z Chin zaczynają się pojawiać w połowie XIX wieku. Przykładem niech będzie rysunek i opis róż z Chin który przekazał nam o Jacquin w roku 1756. Świadomość ich istnienia miał również pracujący nad systematyką roślin  Linneusz , który wysłał w podróż do Chin swego przyjaciela  Osbecka, a ten w rewanżu przekazał  mu bogate zbiory zawarte w zielniku a w nim zasuszona róża z Chin, która otrzymała od Linneusza nazwę r,Indica. Cóż, daleki wschód był rzeczywiście daleko i kto by z perspektywy ówczesnej Europy robił jakieś tam detaliczne rozróżnienia.  Ot, Indie wschodnie. Na podobnej zasadzie  niektóre róże z Chin, płynąc do miejsca swego nowego przeznaczenia, do Europy, odpoczywały w Indiach. Odpoczywały, bowiem podróż była długa i mordercza. Przeżywała jedna roślina na tysiąc wiezionych. Stąd róże, które po odpoczynku  w Indiach podejmowały dalszą podróż, otrzymały miano róż bengalskich. Wszystko to jednakowoż róże z Chin, które dla wygody i spokoju  nazywano chińskimi. Gdy w Europie  zorientowano się co to z skarb te róże z Chin, zaczęto je sprowadzać  w sposób usystematyzowany. Róże z Chin bowiem kwitły jak już wspomniałem, non stop a nadto  wniosły w wianie takie cechy  jak żółty kolor, nowy zapach  Tra Yelow , nadto inną budowę kwiatu.

 

Różana mania, która opanowała Europę i Amerykę od połowy do końca wieku dziewiętnastego może nie była tak nagła ani tak katastrofalna w skutkach jak  gorączka tulipanowa , która wybuchła wśród Holendrów w latach 30, XVII wieku, ale również i tym razem hodowcy rywalizowali o wprowadzenie na rynek najnowszych, największych i najbardziej spektakularnych odmian,  starali się pozyskać te najnowsze odmiany. Jak już wspomniałem,  zaczęto je sprowadzać  w sposób zorganizowany. W procederze tym , prym wiedli Anglicy, którzy mieli  wspaniale zorganizowany handel, przez wielkie kompanie handlowe, które to było stać na podjęcie się wysiłku zaspokajania kaprysów możnych tego świata, którzy potrzebowali ciekawostek by zapełnić ogrody które właśnie wówczas stawały się jak najbardziej modne. Import roślin a między nimi i róż, ruszył więc szparko napędzany potrzebą zaspokajania snobistycznych pragnień. Dyrektor Królewskiego  Ogrodu Botanicznego  Kew,  sir Banks , wysłał nawet w tym celu umyślnego, opłacanego z kiesy królewskiej Williama Kerra, a potem jeszcze i innych jak np. Reeves czy Parks.

Początkowo traktowano te  świeże nabytki jako ciekawostki i kuriosa. Dopiero Francuzi spojrzeli na te nowości nowinki łaskawszym okiem. I choć to Anglicy sprowadzili wszystkie najważniejsze odmiany chińskich róż do Europy , to Francuzi  a szczególne zasługi ma w tym procederze  cesarzowa Józefina  stworzyli modę na róże. I to przy decydujących zasługach ogrodników francuskich, pod wpływem tego egzotycznego importu zaczęli przekształcać  róże europejskie. Na wyspie Reunion – Ille de Bourbon, dochodzi do naturalnego spotkania się róż chińskich i europejskich, ponieważ  tamtejsi właściciele ziemscy  mieli zwyczaj rozgraniczania swych posiadłości różami , tworzyli żywopłoty z róż damasceńskich i chińskich. Tak oto w wyniku naturalnej krzyżówki,  pojawiają się róże burbońskie. Podobny mechanizm  zaobserwowano  w przypadku narodzin róż noisette.   Były to naprawdę przypadkowe połączenia  i oba miały miejsce poza  Francją. Najpierw pojawiły się róże znane obecnie jako Noisettes, nazwane tak od nazwiska Philipe Noistte. Powstały one na samym początku początku XIX w.) jako spontaniczna hybryda między różą piżmową i różą chińską (przypuszczalnie „Parsons’ Pink China”) w gorącym i wilgotnym Charlestonie, Karolina Południowa, w ogrodzie bogatego plantatora ryżu John Champneya. To on pierwszy wyhodował tego bękarta w 1802,  jako nie powtarzające kwitnienia pnącze znane jako „Champney’s Pink Cluster”. Być może w zamian za oryginalny dar chińskiej róży, Champney dał sadzonkę swojemu sąsiadowi, szkółkarzowi Philippe Noisette  Otóż w Ameryce, w południowych stanach miejscowy hodowca ryżu posadził był krzew róży chińskiej/ skąd ona się tam wzięła to już inna historia. Podobnie jak w przypadku  róż burbońskich w wyniku swobodnego zapylenia pojawiły się róże nazwane potem na cześć francuskiego ogrodnika które je upowszechnił i świadomie rozmnażał Filipa Noisette. Te przykłady pokazują nam niezmierną siłę i inwencję przyrody samoistnych zapyleń. do tej pory mówiliśmy o  przypadkach samoistnych. Również  Francuzi  podjęli  świadomy trud wykorzystania zalet róży chińskiej do  wyhodowania  nowych klas róż. W książce  znakomitego gawędziarza a jednocześnie miłośnika róż, profesora Bronisława Gałczyńskiego, wydanej w okresie międzywojennym, znajdziemy pasjonujący opis rywalizacji dwu znakomitych hodowców z początku XIX wieku  Laffaya i Viberta. Vibert, postawił na udoskonalanie róż europejskich drogą wewnętrznej selekcji, Laffay natomiast postawił na efektywne wykorzystanie róż z Chin. Dziś wiemy , że racja była po stronie Laffaya, który wyhodował wiele wspaniałych róż  powtarzających kwitnienie i który  tak naprawdę stworzył  furtkę , może nawet nie furtkę ale bramę do wyhodowania  remontantek, tych wspaniałości hodowlanych połowy XIX wieku, które trwałością, budową kwiatu  i kolorystyką bardzo przypominają nam róże współczesne.. To remontantki, umożliwiły powstanie  ogromniej grupy róż nazwanej mieszańcami herbatnimi, które zdominowały  hodowle róż po dzień dzisiejszy. To remontantki, dały tę jakość kwiatów , która umożliwiła rozwój  uprawy róż na kwiat cięty. To dzięki temu możliwe było  rozwinięcie pasji wystawienniczej , która opisałem na wstępie a której tak organizacyjnie przysłużył się rev, Samuel Reynolds Hole. W tych zachwytach nad remontantkami  trochę się zagalopowałem i zapomniałem o  o innej wspaniałej grupie róż. Mam tu na myśli róże zwane herbatnimi, które powstały , w skrócie mówiąc jako  rezultat krzyżówki róż noisette i chińskich.

I tak oto róża chińska może zakrzyknąć niczym imć Zagłoba po wykołowaniu Rocha Kowalskiego  “Jamć to nie chwaląc się,  uczynił”. Taak, róża chińska/ róża z Chin/ to uczyniła.

Cóż to jednak za dziwadło ta róża chińska? Skąd się ona wzięła, poza tym że z Chin? Pierwsza , nasuwająca się odpowiedź jest bardzo prosta: No właśnie, z Chin. Ale skąd w Chinach, wszak wszystkie inne, dzikie róże  tam rosnące, nie powtarzają kwitnienia. Nie upadajmy na duchu, zapewne kiedyś się dowiemy. Na dziś, musi nam jednakże wystarczyć  dość nieprecyzyjna odpowiedź. Otóż ogrodnictwo chińskie, to wyrafinowana sztuka, gałąź wiedzy, która rozwijała się tam od tysięcy lat, czy to drogą samozapyleń czy też/ tego właśnie nie wiemy/ krzyżowania kontrolowanego, świadomego.  A może to tylko samoistna mutacja? Przypomnijmy sobie bowiem niezwykłą historię powstania r. kordesii.

Próby poszukiwania odpowiedzi na to pytanie trwają. Martin Ryx aranżuje  współczesną podróż do Chin w poszukiwaniu  dzikich róż chińskich. I znajduje je, rosną sobie w różnych prowincjach , na różnych wysokościach i w różnym klimacie róże, które były protoplastkami tych które William Kerr i inni przywieźli do Europy. Przyjmuje się, że pierwszą dziko występującą różę chińską znalazł i opisał Augustine  Henry , już w roku 1885.Howard Higson w szkicu “The History and Legacy of the China Rose” opisuje to wydarzenie tak: “ W 1885 roku, kiedy dr Augustine Henry   dokonał słynnego odkrycia gatunku, który później nazwano dzikim, ostatecznie zidentyfikowano głównego przodka R. chinensis i róż chińskich. Henry, który przybył do Hongkongu w 1881 r., udał się później w górę rzeki Jangcy do urzędu celnego w Ichang. Różę znalazł w wąskim wąwozie rozciągającym się od Jangcy na północ, w pobliżu doliny San-yu-tung oraz jaskini i świątyni Trzech Pielgrzymów. Było to pnącze, takie jak R. Banksiae , z trzema do pięciu listkami na liściu i pojedynczymi kwiatami, zazwyczaj w kolorze głębokiej czerwieni, ale czasami różu. Obecnie wiadomo, że kolor kwiatów tego dzikiego gatunku waha się od prawie białego do głębokiego szkarłatu.”

Tak się złożyło,/ ograniczenia w poruszaniu się po Chinach cudzoziemców/  że do Europy , jako pierwsze trafiły odmiany hodowlane, będące pochodną  tych występujących naturalnie.

Dr,CC Hurst  zajmujący się w połowie XX w. genetyką, stwierdził, że europejscy mieszańcy róż chińskich wywodzą się od czterech  zaimportowanych w XIX wieku róż. Nazwał je Four Stud Chinas.

The Stud Roses

Wszystkie pożądane cechy widoczne w  różach z Chin, trafiły do europejskich hodowców drogą  bardzo różnych kierunków importu. Przybyły one między rokiem 1792 a 1824. C.C.Hurst, nazwał je rozpłodowcami /stud rose/. Na pewno nie jest to ładna nazwa a zwłaszcza w odniesieniu do tak ezoterycznych form jak róże, ale trafnie określa rolę jaką niebawem odegrają. Zdecydowana większość naszych współczesnych hybryd zawiera bowiem geny jednej lub więcej z tych czterech nazwijmy to species, jak i ich przodków. To nie są typowe “podstawowe” hybrydy  ale jak gdyby “pochodne”, wyniki wielu pokoleń przypadkowych i celowych krzyżówek wykonywanych w chińskich ogrodach. Takie róże/typy wyjściowe/, w rzeczywistości, wciąż można znaleźć w dzisiejszych Chinach i są bardzo podobne do tych pierwszych róż  . Rysunki róż z Kantonu- Johna Reevesa, z początku 1800 roku, wzmacniają to przekonanie.

Hurst stwierdził, że trzy z czterech róż rozpłodowych/stud roses/ są hybrydami dwóch gatunków dzikich róż źródłowych , to jest Rosa chinensis var. spontanea (Rehd. & Wils.) , oraz R. odorata var. gigantea (Collett ex Crépin) Rehd. & Wils. (lub R. gigantea).  Wyjątkiem jest tu Slater’s Crimson China, określana jako pochodząca wyłącznie  od  R. chinensis var. spontanea. Wszystkie cztery są ciągle kwitnące , karłowatego  pokroju i wykazują  zupełnie różne liście, gałązki, i zapach niż te, które wcześniej obserwowaliśmy u starych róż Europy.

1.Slater’s Crimson China została przywieziona przez Gilberta Slatera   w 1792 roku, a od 1798 Francuzi, którzy dominowali wówczas w pracach hodowlanych róż, zaczęli eksperymenty z hybrydyzacją z jej udziałem. Opisy tej róży,  wskazują na bliskie podobieństwo do odkrytych w 1885r  przez Henry’ego  dzikich przodków.

2.Parsons’ Pink China - sprowadził ją w 1793  Joseph Banks, dyrektor Kew Gardens w Anglii, a znaleziona została najprawdopodobniej   w pobliżu Kantonu  w 1792 roku. To może być  identyczna róża  jak ta opisywana  1751 roku przez Osbeck’a, którą James Colville rozmnożył i sprzedawał pod nazwą Pale China Rose a później uzyskała nazwę Old Blush. Do Francji dociera ona w roku 1798, by stać się przedmiotem wysiłków hodowlanych i źródłem wielu mieszańców. Około 1800 roku , pojawia się także w Ameryce Północnej, gdzie ostatecznie prowadzi do szerokiej gamy popularnych potomków a zwłaszcza róż noisette i nie tylko.

3.Hume’s Blush Tea-scented China została sprowadzona przez Sir A. Hume z “Indii Wschodnich”  - wówczas nazwa ta obejmowała również Chiny – w 1810 roku. Została ona pierwotnie nazwana R. indica odorata a później R. indica fragrans. Jest znana ze swoich dużych, eleganckich, blado różowych kwiatów, które są w nieustannym rozkwicie. Mówi się, że przetrwała ciężkie warunki przy przywozie, gdzie tylko 1 na 1000 roślin przeżywało trudne warunki  transportu.

4.Park’s Yellow Tea-Scented China została pokazana Królewskiemu Towarzystwu Ogrodniczemu w 1824 roku. John Reeves, Główny Inspektor East India Company w Kantonie,  najprawdopodobniej był odpowiedzialny za ten import i odegrał kluczową rolę w wprowadzeniu wielu innych roślin z  Chin  do Europy w tym czasie. We Francji nadano jej imię R. indica sulphurea , gdzie też została szybko wprowadzona do uprawy. Charakteryzowała się  dużymi żółtymi kwiatami, pachnącymi herbatą i jasno zielonymi liśćmi.  To był ważny przodek wielu żółtych róż herbatnich w XIX wieku.

Wchodzą one w skład sekcji Indicae a szerzej mówiąc sekcji synstylae . Sekcja ta zawiera w sobie róże chińskie i ich historyczne hybrydy, dzieli się na trzy grupy: chinensis i gigantea / wywodzącą się z Tajlandii/ oraz będącą wynikiem krzyżówki między tymi grupami – grupę odorata i bezpośrednio z niej się wywodzące róże herbatnie. Gatunki składające się na tę sekcję stały się głównym źródłem powtarzających  lub wiecznie kwitnących współczesnych róż hybrydowych wszystkich klas. Żadna inna sekcja nie przyczyniła się bardziej do rozwoju i trwałej popularności róż jako roślin ogrodowych.

Tak to z tymi chińskimi różami było.

 

Napisz komentarz

You must be logged in to post a comment.